Zatoczylem kolko i wrocilem do punktu wyjscia, czyli do Bangkoku. Nie myslalem ze tak sie uciesze na widok tego przepelnionego ludzmi, samochodami, smogiem i halasem miasta. Znow parszywa pogoda, ale tym razem bylo to do przewidzenia, wiec nie przejmuje sie. Poza tym do zobaczenia pozostalo mi tylko kilka rzeczy - reszte czasu moge z czystym sumieniem spedzic nad piwem patrzac na ulewny deszcz przepedzajacy tubylcow i innostrancow z ulic.
Co mi chodzi po glowie...
1 komentarz:
Hej, to kiedy będziesz w domu?
m
Prześlij komentarz