Phra Nakhon Si Ayutthaya, Tajlandia

W tajskim Gnieznie

piątek, 4 marca 2011
Wyrwalem sie z Bangkoku. Jeszcze tam wroce. Tymczasem dotarlem do Ayutthaya. Dawnej stolicy, opuszczonej bo podbiciu jej przez Birmanczykow. Kolejny olbrzymi Budda. Prastare kamienie.Przede mna calonocna przeprawa pociagiem do Chang Mai. Uff.
Damnoen Saduak, Ratchaburi 70130, Tajlandia

Powrot na ubity szlak... szlag...

czwartek, 3 marca 2011
Po wczorajszym alternatywnym dniu, dzisiaj mocno turystycznie. Ladnie, kolorowo. Bez smaku. Ale nie bez odrobiny magii... Floating Market, Tiger Temple i most na rzece Kwai... O ile o poprzednich dniach moglbym powiedziec duzo wiecej, to o dzisiejszym mozna przeczytac w kazdej ulotce turystycznej... I tyle. Jutro ruszam do Ayuttaya, potem Chiang Mai...



Huai Khwang, Bangkok, Tajlandia

Bangkok. Dzien prawie drugi

środa, 2 marca 2011
Pobudka przed 6! Szkoda tylko ze czasu srodkowo europejskiego! Szybki prysznic i juz o 13 bylem na dole. Naturalnie zbyt pozno by zobaczyc wiele, a wiele do zobaczenia. Tajlandia. Budda. Krol. Tym wydaja sie kierowac tajowie. Tak wyglada Tajlandia jaka chca by widzieli ja turysci. A moze tak chca byc widziani bo tacy chca byc. Galeria Narodowa. Siedzacy Budda. Olbrzymi Budda. A wokol niego odpust. Slodycze ktorych nikt nigdy by nie kupil. Tarcze do strzelania. Diabelski mlyn. Od Tajow dla Tajow. Zupelnie jak u nas... A potem juz tylko rownia pochyla. Nocny market zakonczony clubbingiem. Wszystko z dala od Khao San Road. I za wyjatkiem nocnego marketu z dala od turystow. Jutro pobudka o 6. Tym razem czasu lokalnego. 1:40. Spac sie nie chce, a do hotelu daleko. Ciezko bedzie :)
Khaosan Rd, Talat Yot, Phra Nakhon, Bangkok 10200, Tajlandia

Przeciazenie

wtorek, 1 marca 2011
12 milionow ludzi. 80000 taksowek.  I niezliczone rzesze szalonych skuterzystow i tuk tukow.
Samochody zachowuja sie na ogol znosnie. Trzymaja sie swojej czesci jezdni, ale tuk tuki wydaja sie byc  zupelnie z tego wylaczone. Jazda pod prad, wyprzedzanie na trzeciego, ba, piatego to norma. Zaskakujaca jest w tym wszystkim powsciagliwosc w uzywaniu sygnalow dzwiekowych, oraz dlugosc cyklu swiatel. Duzo dziwnych rzeczy do okola. Ale to byl dzien po podrozy. Chaotyczny, spedzony na bezcelowym szwedaniu sie i zalatwianiu rzeczy potrzebnych w dalszej czesci podrozy. No i na szalenczych jazdach tuk tukiem. Swoja droga mozna zrozumiec dlaczego to miejsce jest mekka dla mlodziezy. Otoczony tabunami Rosjan, Ukraincow i Zydow przemierzam uliczki wypelnione smiesznymi koszulkami, pirackimi plytami, ulicznymi salonami masazu i jadlodajniami. Na kramikach mozna dostac wszystko legalne, lub w miare nielegalne... Tymczasem musze cos zjesc, odpoczac i czeka mnie pierwsza noc na Khao San Road...
 
Bangkok, Tajlandia

Sawasdee Thailand!

Dotarlem.
I czeka mnie troche przygod... juz na starcie okazalo sie ze wiza ktora mozna wyrobic na lotnisku jest do 15 dni. I trzeba udokumentowac to ze w przeciagu tych 15 dni sie wyjezdza.
Mnie wyjezdza sie zgodnie z biletem za 50pare dni, ale udalo sie przekonac PanaUrzednika, ze w Tajlandii pobede tydzien a potem uciekam dalej. No nic, jest wiza, do 15go musze sie ulotnic, i wyrobic przy powrocie, albo przedluzyc... Tak czy inaczej. Tajlandia przywitala mnie na szczescie pochmurnym niebem. Przy 29'C i sloncu rozplynalbym sie. Zalogowany do hotelu wybieram sie na wycieczke po okolicy.
Kijów, Ukraina

Krioterapia

poniedziałek, 28 lutego 2011
Ukraina przyjela mnie chlodno. Rozpieszczony odwilzami, nie bylem przygotowany na temperatury rzedu -10, -15'C...

Krioterapia, pierwsze bycie obcym. Spokojny, mily poczatek... Teraz tylko opozniony o dwie godziny lot i Tajsko czeka... A chwilowo musze sie pocieszac ukrainskim piwem, jedzonkiem i widokiem ukrainskich dziewczyn. Na pograniczu Europy, czekam na wyrwanie sie do Azji...

Odliczanie

niedziela, 27 lutego 2011
Do taksówki 2h
Godzina na dojazd... tak na luzie...
Odprawa...
Do odlotu 5,5h

Pierwszy przystanek Kijów. Doba na zwiedzanie miasta, a jutro o drugiej po południu lot do Bangkoku.