W drodze...
piątek, 25 marca 2011
... z jednodniowym opoznieniem, ktorego nie potrafie usprawiedliwic inaczej niz wlasnym gapiostwem dotarlem do Pakse - od Kambodzy dzieli mnie jedynie 4000 wysp... Stoje jednak przed dylematem - uciekac dalej na poludnie, czy odbic na wschod do Wietnamu... Tymczasem znalazlem ksiazke o Davie Grohlu i zaglebiam sie w jego muzyczny swiat...
Party time...
środa, 23 marca 2011
Pogodziwszy się z imprezowym charakterem miasta postanowiłem oddać się imprezowaniu. Nie zamierzam pozostać jednak przy tym zbyt długo. Po południu autobus do Pakse. Tam kolejne skrzyżowanie i pytanie co dalej... Chwilowo nie chciało mi się robić zdjęć... może jak sobie stąd wyjadę wróci mi wena...
Czarujace i odrazajace Vang Vieng
wtorek, 22 marca 2011Vang Vieng to miasto o dwóch obliczach. W ciągu dnia jest miłym miasteczkiem, skupionym przy dwóch ulicach - głównej i przebiegajacej wzdłuż rzeki. Miłe restauracje, małe sklepiki, w tle gdzie nie spojrzeć czarujące pasma gór z wapienia. W nocy to spokojne miasteczko zamienia się w głośny odrażający klub. Pomiędzy główną ulicą, a nabrzeżem rzeki przelewa się ludzka rzeka. Stado pijanej, głównie brytyjskiej młodzieży stanowi szokujący kontrast na tle spokojnego, cichego i skromnego laotańskiego społeczeństwa. Nie mogę doczekać się momentu gdy wyrwę się stąd. Trzymają mnie tutaj okoliczne atrakcje - wczoraj udało mi się odwiedzić przepiękne jaskinie - speleologiem nie zostanę, ale doświadczenie przednie. Dzisiaj i jutro postaram się spędzić trochę czasu nad wodą.
Czas w droge
niedziela, 20 marca 2011Luang Prabang zalane zarem. Wczoraj wypad do wodospadu, dzisiaj raczej niewiele bo wieczorem autobus do Vang Vieng. Czas ucieka, i z listy rzeczy do zobaczenia spada coraz wiecej pozycji. Ale nie zamierzam sie spieszyc...
Subskrybuj:
Posty (Atom)