Bangkok, Tajlandia

Back in BKK

sobota, 23 kwietnia 2011
 Zatoczylem kolko i wrocilem do punktu wyjscia, czyli do Bangkoku. Nie myslalem ze tak sie uciesze na widok tego przepelnionego ludzmi, samochodami, smogiem i halasem miasta. Znow parszywa pogoda, ale tym razem bylo to do przewidzenia, wiec nie przejmuje sie. Poza tym do zobaczenia pozostalo mi tylko kilka rzeczy - reszte czasu moge z czystym sumieniem spedzic nad piwem patrzac na ulewny deszcz przepedzajacy tubylcow i innostrancow z ulic.

Co mi chodzi po glowie...
  • 59 godzin do wylotu
Siem Reap, Kambodża

Stare mury

piątek, 22 kwietnia 2011
Obowiazkowo pod wrazeniem starych murow Angkor Wat i pozostalych pieknych starozytnych budowli otaczajacych przeokrutnie brzydkie Siem Reap. Niewiele czasu pozostalo na zachwyty. Znow szybko musze sie ewakuowac. Powoli zaczynam odliczac juz nie dni, ale godziny do wylotu... jakies 90... czyli circa about 100 godzin do powrotu :)




Sihanoukville, Kambodża

Ostatnia prosta...

poniedziałek, 18 kwietnia 2011
Beach life might not be for me... Zdecydowanie :) Udalo mi sie zmusic samego siebie do wytrzymania paru dni w pieknych okolicznosciach przyrody pt. Sihanoukville, jednakze przysmarzanie sie jak hamburger z jednej i drugiej strony, pomimo oliwkowego efektu nie przynosi mi zadnej wiekszej frajdy. Jutro wieczorem ruszam w ostatnia prosta - Siem Reap, ruiny Angkor Wat... potem juz tylko Bangkok i dom. Z jednej strony nie moge sie juz doczekac, z drugiej nicnierobienie ma swoje dobre strony... Po poltora miesiaca udalo mi sie zapomniec o potrzebie aktualizacji bloga, sprawdzenia Facebooka, wiadomosci... a co najwazniejsze czas stal sie wartoscia bardziej umowna niz zwykle. Odliczam czas patrzac na slonce przesuwajace sie po niebie i dziele dzien pomiedzy poranek i popularna zabawe w jaszczurke [czyli wygrzewanie sie na plazy], i popoludniowe wymyslanie drinkow...