12 milionow ludzi. 80000 taksowek. I niezliczone rzesze szalonych skuterzystow i tuk tukow.
Samochody zachowuja sie na ogol znosnie. Trzymaja sie swojej czesci jezdni, ale tuk tuki wydaja sie byc zupelnie z tego wylaczone. Jazda pod prad, wyprzedzanie na trzeciego, ba, piatego to norma. Zaskakujaca jest w tym wszystkim powsciagliwosc w uzywaniu sygnalow dzwiekowych, oraz dlugosc cyklu swiatel. Duzo dziwnych rzeczy do okola. Ale to byl dzien po podrozy. Chaotyczny, spedzony na bezcelowym szwedaniu sie i zalatwianiu rzeczy potrzebnych w dalszej czesci podrozy. No i na szalenczych jazdach tuk tukiem. Swoja droga mozna zrozumiec dlaczego to miejsce jest mekka dla mlodziezy. Otoczony tabunami Rosjan, Ukraincow i Zydow przemierzam uliczki wypelnione smiesznymi koszulkami, pirackimi plytami, ulicznymi salonami masazu i jadlodajniami. Na kramikach mozna dostac wszystko legalne, lub w miare nielegalne... Tymczasem musze cos zjesc, odpoczac i czeka mnie pierwsza noc na Khao San Road...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz